Uczeń świętego Franciszka
Antoni i jego czasy
W XIII wieku Lizbona, wielkie portowe miasto, leżała na samym krańcu znanego wówczas świata. Istniało przekonanie, że miasto to założył Ulisses, który przybył tu u kresu swojej wędrówki. Z portu w Lizbonie odpływały do miast basenu Morza Śródziemnego statki z ładunkiem wina, tkanin, oliwy, ryb i wyrobów ze srebra. Za panowania Arabów południowa Portugalia osiągnęła wysoki stopień rozwoju. Jeżeli Lizbona dzięki prowadzeniu handlu była miastem bogatym, to reszta kraju czyniła postępy w zakresie prac nawadniających i rolnictwa. W 1147 roku Alfons Zdobywca, wspomagany przez flotę krzyżowców angielskich, francuskich i niemieckich, opanował Lizbonę, pozostawiając pod panowaniem Maurów jedynie południową część Portugalii. Walkę o odzyskanie tych terenów podjęli jego następcy, w tym król Alfons II, którego wspomagał rycerz Martin Vicencio de Bulhoes, ojciec Antoniego. Dopiero w 1248 roku nastąpiło zjednoczenie i dla Portugalii nadszedł czas pokoju.
Ferdynand z Lizbony
Być może nie wszyscy wiedzą, że nasz święty, chociaż jest znany jako Antoni Padewski, nie pochodził z Padwy. Nie był nawet Włochem, lecz Portugalczykiem, zaś na chrzcie nie otrzymał imienia Antoni, lecz Ferdynand. Było to imię dobrze znane, nosili je cesarze, królowie i książęta. Imię to nadano synowi szlacheckiej rodziny z Lizbony, gdzie nasz święty przyszedł na świat 15 sierpnia 1195 roku. Rodzina Bulhoes (Buglioni) mogła być dumna, mając wśród swych przodków Gotfryda de Bouillon, słynnego wodza, uczestnika pierwszej wyprawy krzyżowej (1096), który został pierwszym chrześcijańskim królem Jerozolimy. Była to więc rodzina o chlubnej przeszłości, zaliczana do najbardziej wpływowych i dostojnych rodów w Lizbonie.
Ojciec Ferdynanda, Marcin Vicencio de Bulhoes, rycerz króla Alfonsa II Portugalskiego, był człowiekiem odważnym, wspaniałomyślnym, o szlachetnej duszy. Cechy te odziedziczył po ojcu także Ferdynand - Antoni. Matka, Maria Teresa Taveira, pochodząca także ze szlacheckiego rodu, poświęciła syna Maryi Dziewicy już w dniu, w którym się urodził, to znaczy w święto Wniebowzięcia.
Od pierwszych lat życia wpajano Ferdynandowi cnoty chrześcijańskie: miłosierdzie, troskę o ubogich i cierpiących, nabożeństwo do Jezusa i Maryi. Gdy był jeszcze małym chłopcem, matka zwykła brać go z sobą do kościoła. Gdy pokazywała mu ołtarz, tabernakulum i obraz Matki Bożej, Ferdynand pytał: "Kim jest ta Pani na obrazie? Co znajduje się za tymi małymi drzwiczkami?" Ona zaś, prostymi słowami, jakie podpowiadała jej matczyna miłość, wprowadzała syna w tajemnice wiary. Chrześcijańskie wychowanie, przepojone miłością i umacniane dobrym przykładem, przygotowały w Ferdynandzie żyzny grunt dla działania łaski Bożej, która zakwitła, przynosząc obfite owoce świętości. Z wczesnego dzieciństwa Ferdynanda znamy zaledwie kilka szczegółów, a i te są otoczone mgłą legendy.
Młodość
W Lizbonie Ferdynand uczęszczał do szkoły przykatedralnej, a jego nauczycielem był jego wuj i imiennik, wielebny Ferdynand. Poza tym, będąc synem rycerza, ćwiczył się w jeździe konnej, polowaniu, szermierce, uprawiał więc dyscypliny, których w szkole z pewnością nie uczono. Ojciec Ferdynanda, wciąż walcząc przeciwko Maurom, poświęcał synowi niewiele czasu. To jednak on wprowadzał go w arkana życia rycerskiego, zabierając ze sobą na turnieje, polowania oraz przyjęcia, nawet do pałacu królewskiego. Młody Ferdynand miał okazję poznać dostojników i rycerzy, księżniczki i damy, mógł słuchać historii, które podczas przyjęć opowiadali bajarze i trubadurzy, a które fascynowały jego żywy umysł i poruszały wyobraźnię. Doświadczenie to przybliżyło mu kulturę tamtych czasów oraz pozytywnie wpłynęło na jego umiejętności kaznodziejskie, podnosząc zdolność porywania słuchających go tłumów wiernych. Mając do wyboru rzemiosło rycerskie i kaznodziejstwo, Ferdynand wybrał to drugie i wykonywał je po mistrzowsku.
Wstąpienie do klasztoru
Ferdynand wzrastał, dzieląc czas między nauką w szkole katedralnej a przepychem światowego życia i wydawało się, że jest mu pisana błyskotliwa kariera rycerska. Jednak w rzeczywistości w swym sercu krył już pragnienie porzucenia tego przyziemnego świata zgiełku, kolorów, broni i uczt i poświęcania się nauce i kontemplacji. Matka znała zamiary syna; pewnego dnia podzieliła się wiadomością z mężem, ten jednak wyraził sprzeciw. "Nie chcę zostać rycerzem króla, choć byłby to dla mnie wielki zaszczyt - pewnego dnia Ferdynand powiedział ojcu. - Pragnę być rycerzem Chrystusa, giermkiem Matki Bożej, obrońcą ubogich i Ewangelii". Reakcja ojca była ostra, ale niewzruszona też postawa syna. W końcu, dzięki interwencji matki, Ferdynand uzyskał ojcowskie błogosławieństwo: "Nie sprzeciwiam się twojemu wyborowi, a w twojej stanowczej decyzji dostrzegam dumę rodu Buglione. Będziesz godny naszej rodziny, i chociaż zawiodłeś moje nadzieje, nie mogę sprzeciwiać się woli Boga. Błogosławię ci, mój synu. Idź w pokoju!" W 1210 roku, mając zaledwie piętnaście lat, Ferdynand opuścił rodziców, dom, bogactwa oraz przyjaciół i wstąpił do klasztoru San Vicenzo de Fora, przywdziewając habit Kanoników Regularnych św. Augustyna.
Po dwu latach spędzonych na nauce, modlitwie i pokucie, lecz niepokojony ciągłymi odwiedzinami rodziców, postanawia przenieść się do Coimbry, spokojnego miasteczka, położonego w odległości dwustu kilometrów na północ od Lizbony, do cichego klasztoru Świętego Krzyża. Dopiero tutaj mógł ostatecznie rozwinąć i. spożytkować swoje zalety intelektualne: żelazną wolę, dobrą pamięć, bystry i otwarty umysł oraz wielką intuicję. Intensywnemu studiowaniu Pisma Świętego i teologii towarzyszyło żarliwe życie duchowe oraz mądrość ewangeliczna, które pomogły mu rozwinąć miłość ku Bogu i bliźnim. W Coimbrze Ferdynand pozostał osiem lat. Tam też przyjął święcenia kapłańskie. Miał zaledwie dwadzieścia pięć lat, a już powszechnie mówiło się o jego mądrości i świętości. Ta ostatnia była poparta pierwszymi cudami.
PYCHA, PRÓŻNOŚĆ, ŻĄDZA SŁAWY
Pycha to przekonanie, że wszystko, co mamy, należy do nas, albo że Bóg dał nam to na podstawie naszych zasług. Pycha to duma z zalet, których w rzeczywistości nie posiadamy. Pycha to pragnienie, by wszyscy podziwiali nasze zalety, i nie zwracanie uwagi na innych. Człowiek pyszny chce za wszelką cenę zajmować pierwsze miejsce. O nieszczęsny, co daje ci powód do wywyższania się? Wywyższaj się, jeśli chcesz, z powodu łajna, które ciągle w sobie nosisz. O biedaku, za kogo się uważasz? Każda pycha i zuchwałość powinna zawstydzać, zważywszy, że Mądrość Boża pragnie ogarnąć i nas.
Żądza sławy poszukuje stale doczesnego wywyższenia. Jak myślicie, jaka jest najpiękniejsza i najbardziej chwalebna godność prałata? Górować nad samym sobą, upokarzając własną pychę. Pochwała innych jest jak dźwięk harfy, który pieści i uwodzi. Próżność jest niemal zawsze fałszem, jest puszczaniem dymu. O próżny kłamco, cóż chcesz osiągnąć? Dlaczego wobec ludzi udajesz kogoś ważniejszego niż w rzeczywistości jesteś? Oceń się naprzód w duchu, a wówczas nie będziesz miał powodu, aby wywyższać się ponad miarę. Pyszny hipokryto, kiedy cię chwalą, zrób jak paw, który rozpościera wszystkie pióra, ale skrywa obrzydliwość swojego kupra. Tak samo postępuje pyszny hipokryta. Gdy go chwalą, ukazuje barwy swej pozornej dobroci, opowiada o swoim życiu, mówiąc: zrobiłem to i tamto; tak zacząłem, potem kontynuowałem inaczej. Ale gdy się tak pyszni, ukazuje zarazem swoją szpetotę. Nawet w świątyni, gdy modlimy się, śpiewamy i nauczamy, grozi nam próżność. O bracie, czy nie wystarcza ci Bóg i twoje sumienie?
Śladami świętego Franciszka
W czasie, gdy Ferdynand przebywa w Coimbrze, oddany bez reszty nauce, rozmyślaniom i modlitwie, w Italii działa wielki człowiek: święty Franciszek z Asyżu. W 1209 roku założył on Zakon Braci Mniejszych, którzy rozprzestrzenili się najpierw w całej Italii, a następnie w innych krajach Europy i basenu Morza Śródziemnego. Do Portugalii dotarli w 1217 roku, zakładając w Coimbrze klasztor św. Antoniego de Olivares. Franciszek uważał Portugalię za bazę wypadową dla ewangelizowania Afryki. Właśnie z Afryki, a konkretnie z Maroka, w 1220 roku przywieziono do Coimbry ciała pięciu pierwszych franciszkańskich męczenników, które pochowano w klasztorze świętego Antoniego de Olivares. Ferdynand często modlił się przy grobach tych męczenników, których poznał wcześniej podczas ich pobytu w klasztorze. Z czasem zaczął słyszeć głos Ducha Świętego, który go wzywał do pójścia śladami owych męczenników noszących habity świętego Franciszka. Tymczasem w klasztorze Świętego Krzyża miał widzenie: ukazał mu się brat o bladej twarzy ascety i powiedział, aby przywdział habit franciszkański. Kilka lat później, w Asyżu, ujrzy ponownie tę wychudłą twarz: twarz Franciszka, świętego założyciela wspólnoty.
Misjonarz w Maroku
Latem 1220 roku Ferdynand postanawia opuścić klasztor Świętego Krzyża, jego biblioteki, zastawione stoły, szaty i wszelkie dobra, jakie zapewniało mu klasztorne życie, i wstąpić w ubogie mury Świętego Antoniego. Chciał naśladować ewangeliczny ideał Franciszka oraz żyć w ubóstwie i radości. Został franciszkaninem, przyjmując imię Antoniego i zostawiając za sobą pełne żalu pozdrowienia przeora i współbraci z klasztoru Świętego Krzyża.
Jesienią tego samego roku Antoni uzyskał zgodę przełożonych na misyjną podróż do Maroka, wraz z bratem Filippinem z Barcelony. Dotychczasowe życie, wypełnione intensywną modlitwą, wyczerpującą nauką (znał nie tylko doskonale Pismo Święte i teologię, lecz ponadto swobodnie mówił po łacinie, grecku, arabsku, hebrajsku, jak gdyby każdy z tych języków był jego ulubionym językiem portugalskim), postami i pokutą, nadwyrężyło jego zdrowie, choć miał dopiero dwadzieścia pięć lat. Toteż wkrótce po przybyciu do Maroka poważnie zachorował. Nie mogąc prowadzić działalności misyjnej, coraz bardziej osłabiony chorobą, prosił Boga, aby pomógł mu zrozumieć i wypełnić swoją wolę. Jego modlitwę wspierał radą i zachętą brat Filippin: "Drogi Pana są nieodgadnione, toteż trudno nam je zrozumieć mawiał dobry brat. - Możemy służyć Panu na różne sposoby. Może wola Pana jest inna niż twoje pragnienie służenia mu tu na misjach w Maroku".
Nadeszła wiosna, a stan zdrowia Antoniego nie poprawiał się. Zdecydował się więc opuścić Maroko i wrócić do Portugalii. Tam postanowił służyć Panu. Gwałtowna burza zepchnęła, wbrew woli załogi, żaglowiec, którym płynęli, aż do wybrzeży Sycylii, w pobliże Messyny. W tym sycylijskim mieście obaj rozbitkowie znaleźli schronienie w klasztorze franciszkańskim. Antoni, dzięki trosce braci i łagodnemu klimatowi, odzyskał zdrowie.
W maju 1221 roku przełożony klasztoru w Messynie poradził mu udać się do Asyżu, gdzie właśnie gromadzili się wszyscy franciszkanie z okazji kapituły generalnej, zwanej "kapitułą na matach". Tam Antoni spotkał Franciszka, rozpoznając w nim twarz brata zakonnego, który ukazał mu się przed kilku laty, wywierając tak silne wrażenia i budząc szacunek.
W Montepaolo w Romanii
Na zakończenie kapituły zatwierdzono regułę zakonną, zgodnie z którą każdego brata obowiązywało posłuszeństwo wobec przełożonego prowincjalnego. Antoniego przydzielono do prowincji Romania i skierowano razem z innymi sześcioma towarzyszami do klasztoru w Montepaolo, w pobliżu Forli. Antoni nie znał swoich nowych współbraci i oni także go nie znali. Ta okoliczność bardzo go ucieszyła, bowiem nikt już nie mógł powoływać się na jego znakomitą przeszłość, szlacheckie pochodzenie i uczone studia. Był więc zwykłym zakonnikiem, obcokrajowcem, który w skrytości mógł rozpocząć nowe życie. Był jedynym kapłanem w całym klasztorze, toteż swoim kapłaństwem służył współbraciom. Aby jednak być rzeczywiście takim jak oni, podejmował się prac pośledniejszych: gotował posiłki, zmywał naczynia i sprzątał kościół. Gdy miał wolny czas, szedł do groty w pobliskim lesie, gdzie godzinami modlił się i oddawał medytacji.
Nadszedł dzień, w którym jego wiedza i umiejętności krasomówcze stały się tajemnicą publiczną. 24 września 1222 roku w katedrze w Forli miały odbyć się święcenia kapłańskie kilku franciszkanów i kilku dominikanów. Antoni, wraz ze swymi współbraćmi z Montepaolo, udał się do katedry, aby uczestniczyć w tej uroczystości. Ceremonia odbywała się bez przeszkód, lecz gdy nadeszła chwila kazania, okazało się, że nie ma kaznodziei.
Franciszkanie myśleli, że naukę wygłosi dominikanin, zaś dominikanie byli pewni, że uczyni to franciszkanin. W efekcie nikt się nie przygotował. Jak wyjść z tej kłopotliwej sytuacji? Kto miałby tyle odwagi, aby mówić bez przygotowania w obecności biskupa, władz i całego zgromadzonego ludu? Ktoś przypomniał sobie o skromnym portugalskim zakonniku z klasztoru w Montepaolo. Był obcokrajowcem, jakkolwiek wypadnie więc kazanie, będzie usprawiedliwiony. Stanął więc Antoni na ambonie i po chwili wahania jego słowa zaskoczyły obecnych mądrością, pięknem i głębią. Ostatecznie był to wielki sukces zarówno jego, jak i franciszkanów, którzy wreszcie zyskali wybitnego kaznodzieję. Podobno sam Franciszek, gdy dowiedział się o tym fakcie, nie posiadał się z radości, mówiąc: "Nareszcie także zakon Braci Mniejszych ma swojego biskupa!"
Jedna jest miłość, którą powinniśmy kochać Boga i bliźniego; to sam Bóg i Duch Święty w nas, gdyż Bóg jest miłością. Miłość bliźniego prowadzi na szczyty miłości braterskiej również człowieka zewnętrznego, tak że służy bliźniemu całym sobą, duszą i ciałem. Miłość Boga dźwiga człowieka wewnętrznego ku wzniosłej i świętej kontemplacji. Miłość powinna zakwitać w dłoniach chrześcijanina przed każdą inną działalnością, tak jak drzewo migdałowe zakwita przed innymi roślinami.
Jezus Chrystus po zmartwychwstaniu ukazał się uczniom, zamieniając ich smutek w radość. Także i my, po powstaniu z uczynków śmierci, dzielmy się z bliźnim naszą radością. Idźmy za Chrystusem w nowości życia. A czymże jest to nowe życie, jeśli nie braterską miłością? Nie ma jednak prawdziwej pobożności, jeżeli dbając o ciało naszych braci, nie dbamy też o ich dusze lub troszcząc się o duszę, nie troszczymy się także o ciało. Składasz się z ciała i z duszy, toteż jałmużna twoja powinna obejmować duchowy pokarm dla duszy i materialny pokarm dla ciała.
Jak wielką miłością obdarza nas Bóg! Posyła nam swego Syna Jednorodzonego, abyśmy Go miłowali. Jeżeli Bóg umiłował nas do tego stopnia, że dał nam swego umiłowanego Syna, to i my powinniśmy kochać jedni drugich.
Z Kazań
Polecono mu zatem opuścić klasztor w Montepaolo i poświęcić się kaznodziejstwu. Rozpoczął od Rimini, gdzie heretycy przyciągnęli wielu na swoją stronę i gdzie Antoni zaskoczył wszystkich, przemawiając do morskich ryb. Wiadomości o jego zdumiewających kazaniach, cudach i nadzwyczajnych czynach dotarły do uszu świątobliwego ojca Franciszka, który zwracając się do niego słowami: "bracie Antoni, mój biskupie", poprosił go, aby prowadził wykłady teologii dla Braci Mniejszych w Bolonii. W 1224 roku wysłano Antoniego do Francji, aby tam głosił kazania przeciwko heretykom i uczył teologii we franciszkańskim nowicjacie. W tej walce z błędem, kaznodziejstwo i cuda były bardzo skuteczne. Rozwijał Antoni działalność głównie w Langwedocji (południowa Francja), aż do czasu, gdy zostawszy ojcem kustoszem Akwitanii, zamieszkał w Limoges, gdzie założył klasztor.
Z czasów jego pobytu we Francji pochodzi słynny fakt ukazania się Franciszka, podczas posiedzenia kapituły w Arles w 1226 roku. Bracia byli zgromadzeni w sali obrad, zaś Antoni do nich przemawiał. Tematem jego wystąpienia było ukrzyżowanie. Gdy więc wyjaśniał znaczenie napisu na krzyżu Chrystusa, ukazał się Franciszek zawieszony w powietrzu, z ramionami rozpiętymi w znaku krzyża, i błogosławił braci. Wydarzenie, które wśród zgromadzonych wywołało wielkie poruszenie i radość, zostało zrozumiane przez wszystkich jako znak, przez który Franciszek okazał swoje zaufanie i szacunek dla słów i nauczania Antoniego.
Pośród wszystkich cnót pokora jest tą, którą trzeba nabyć i kultywować, bowiem nadaje ona kształt wszystkiemu, co grzech zniekształcił. Jest ona matką i źródłem innych cnót i suwerennie panuje nad nami. Duch Boży jest pokorą. Ci, którzy postępują zgodnie z tą cnotą, są rzeczywiście dobrym drzewem, gdyż są synami Boga. Jak korzenie podtrzymują drzewo, tak pokora duszę. O pokoro! Świecąca gwiazdo morska, która prowadzisz nas do portu, do Króla królów! Pokora pozwala człowiekowi poznać samego siebie i Boga. Sprawiedliwy wzrasta w doskonałości dzięki pokorze. Jeżeli usiądziesz na ostatnim miejscu, będziesz bał się Pana, zachowasz wiarę i niewinność chrzcielną. Człowiek prawdziwie pokorny nie wynosi się ponad innych, gdy go chwalą. Pochlebiają ci oklaski, jakimi ludzie przyjmują twoje przemówienia? Pamiętaj, że od Pana otrzymałeś dar elokwencji. Czymże jest twój język, jeżeli nie piórem w ręku piszącego? Szczęśliwa jest dusza. która trwa w pokorze. Gdy dzięki pokorze stawiasz się niżej od innych, wówczas wznosisz się ponad samego siebie. Prawdziwe posłuszeństwo powinno być pokorne, gotowe, wierne, radosne i wytrwałe. Powinno być ślepe. Nie należy sprawdzać treści i motywów poleceń zwierzchnika, lecz jedynie starać się je wykonywać pokornie i wiernie. Nigdy nie zobaczysz prawdy, jeżeli nie będziesz posłuszny. Bądź więc posłuszny całym sercem, abyś mógł widzieć oczyma kontemplacji.
Pójdź bracie, proszę cię, i złącz się z Jezusem w jarzmie posłuszeństwa. Dźwigaj je razem z Jezusem, aby mu nieco ulżyć.
Znów w Italii. Śmierć Franciszka
Wieczorem 3 października 1226 roku, w kościółku Porcjunkuli umierał Franciszek, otoczony współbraćmi. Wiadomość o jego śmierci dotarła do Antoniego razem z zaproszeniem do wzięcia udziału w obradach kapituły generalnej w Asyżu, która miała wybrać następcę. W tym umbryjskim mieście skromny brat mógł się przekonać, jak wielkim szacunkiem się cieszył, co znalazło wyraz w powierzeniu mu wyższej funkcji. Giovanni Parenti, nowy superior, mianował go przełożonym prowincji Emilia, jednej z najrozleglejszych jednostek administracyjnych Zakonu (obejmowała ona niemal całą południową Italię).
W służbie zakonu
Obowiązki przełożonego prowincjalnego sprawował Antoni od 1227 do 1230 roku. Były to dla niego lata wytężonej pracy. Przemierzał swoją rozległą prowincję, wizytował klasztory, zakładał nowe i głosił kazania. Jego zdrowie zostało poddane ciężkiej próbie, musiał jednak walczyć z przeszkodami, jakie szerząca się herezja stawiała przed jego dziełem kaznodziejskim i ewangelizacyjnym.
Podróżował wiele: Rimini, Bolonia, Conegliano, Wenecja, Udine, Cividale, Cremona oraz inne krainy Friuli. Wiele też nauczał: spisane w owych latach "Kazania niedzielne" były owocem jego kaznodziejskiej działalności.
Podczas swoich wędrówek, w 1228 roku po raz pierwszy dotarł do Padwy. Było to wielkie miasto, pełne wspaniałych budowli, siedziba sławnego uniwersytetu. Franciszkanie mieszkali w klasztorze Arcella, założonym, jak głosi legenda, przez św. Franciszka po powrocie z nieudanej wyprawy misyjnej do Egiptu. Antoni mieszkał tu przez kilka miesięcy. W pobliżu klasztoru Braci Mniejszych znajdował się klasztor żeński świętej Klary, nad którym objął duchową pieczę.
Kazania do papieża i kardynałów
Wiosną 1228 roku, wezwany przez przełożonego generalnego Giovanniego Parenti, który chciał zasięgnąć jego opinii na temat niektórych problemów dotyczących zarządzania zakonem, Antoni udał się do Rzymu. Po przeprowadzeniu konsultacji, gdy miał już wracać do Padwy, został zatrzymany przez Grzegorza IX, do którego dotarły wieści o jego świątobliwym życiu. Papież polecił mu przeprowadzenie rekolekcji dla niego i dla kolegium kardynalskiego. Nie trzeba dodawać, że słowa Antoniego, komentarze do świętych tekstów, pouczenia dotyczące świętości, zachwyciły zarówno papieża, jak i wszystkich kardynałów. Poproszono go więc, aby pozostał i głosił nauki rzeszom pielgrzymów, przybyłym do Rzymu z okazji Wielkanocy.
Przeklęci lichwiarze rozprzestrzenili się po całej ziemi, a ich zęby są tak żarłoczne jak zęby lwów. Przeżuwają nimi brudne jadło, którym jest pieniądz. Kruszą i pożerają nieustannie dorobek biednych, wdów i sierot. Dzielą się oni na trzy kategorie. Niektórzy praktykują lichwę prywatnie. Są oni jak węże, które pełzają po kryjomu. Inni lichwę praktykują otwarcie, zadowalając się małym dochodem i łudząc się, że spełniają dzieło miłosierdzia.
Jest wreszcie trzecia kategoria, ta najgorsza, złożona z ludzi przewrotnych, zdesperowanych, zagniewanych lichwiarzy, którzy publicznie uprawiają swój zawód. To owe "wielkie zwierzęta", o których mówi psalm, są bowiem bardziej nieludzcy od innych. Są łatwiejszym łupem wielkiego łowczego dusz, którym jest demon. Tych spotka wieczna katastrofa, jeżeli nie zwrócą tego wszystkiego, co przywłaszczyli sobie nielegalnie, i nie odbędą pokuty. Aby ich do tego nakłonić, my głosiciele wiecznej prawdy przemierzajmy ich morze, przemierzajmy ich statkami i zasiewajmy dobre słowo w ich serca. Lecz dla uniknięcia kary Bożej owe dzikie zwierzęta lichwiarstwa ukrywają swoje bogactwa, zaś słowo Boże głoszone z taką troską zostaje przytłumione. Dlatego ich pokuta jest bezowocna.
Zapamiętajcie sobie, lichwiarze, że staliście się łatwym łupem szatana. On was posiadł. Opanował wasze ręce, przystosowując je do złodziejstwa, robiąc je leniwymi do czynienia dobra, opanował wasze serce, które płonie żądzą posiadania i nie jest w stanie czynić dobra, opanował wasz język, który, skory do kłamstwa, do oszustw, matactw, nawet nie potrafi prosić Pana ani zdobyć się na uczciwe słowa. Jadowite węże pragną krwi, tak samo i wy czynicie, gdy jesteście zachłanni na cudzą własność. Jesteście ludem rozdartym, ludem lichwiarzy. Jak drapieżne ptaki i dzikie zwierzęta rozdzierają padlinę, tak samo demon zachłanności szarpie wasze serce i rozrywa na kawałki.
Jesteście miastem krwi. Jak krążenie krwi jest znakiem życia, tak samo biedak żyje ze swojej skromnej własności. Wy spijacie krew z żywego ciała, które w następstwie umiera. Zabieracie własność ubogiemu człowiekowi, który także umiera. O drapieżcy, o lichwiarze, którzy okradacie innych, powtarzam, jesteście miastem krwi.
Po zakończeniu nauk Antoni udał się do Asyżu na uroczystą kanonizację św. Franciszka. W końcu powrócił do Padwy, skąd kontynuował swoje podróże kaznodziejskie, odwiedzając klasztory w prowincji Emilia. Z tego okresu pochodzi jego kazanie o lichwie i szczególny fragment o sercu lichwiarza.
W 1230 roku została w Asyżu zwołana nowa kapituła, podczas której na polecenie prowincjała Antoni został mianowany "generalnym kaznodzieją" i skierowany do Rzymu z nową misją. Pod koniec jesieni 1230 roku wraca ostatecznie do Padwy, gdzie pozostanie do końca życia. Tutaj Antoni z wielkim oddaniem sprawuje służbę kapłańską, zwłaszcza spowiadając i głosząc kazania. Ze wszystkich stron przybywają wierni, aby słuchać jego kazań, wyspowiadać się i zasięgnąć rady. Mimo słabego zdrowia, Antoni jest zawsze do dyspozycji. Decyduje się nawet na trudy podróży i zmianę miejsca pobytu, aby tylko dotrzeć tam, gdzie go wzywają. Ponadto pisze: kompletuje "Kazania niedzielne" i rozpoczyna
"Kazania na uroczystości świętych".
Wiosną 1231 roku Antoni postanawia głosić kazania we wszystkie dni Wielkiego Postu. Ów głośny Wielki Post przyniósł chrześcijańską odnowę Padwie, dzięki codziennemu nauczaniu, katechezie i masowym spowiedziom.
Dzieło Antoniego stało się początkiem imponującej ewangelizacji miasta i jego okolic.
Życie czynne i życie kontemplacyjne można porównać do dwu wielkich dzieł stwórczych piątego dnia: do ryb morskich i ptaków powietrznych. Człowiek żyjący życiem czynnym przemierza drogi tego świata w poszukiwaniu potrzebujących, aby im pomóc, podobnie jak ryba przemierza drogi morskie. Ten zaś, kto się modli i rozmyśla, jest podobny do ptaka, unosząc się na skrzydłach modlitwy. Słodycz życia kontemplacyjnego jest cenniejsza od wszelkich dzieł, i nic z tego, czego można pragnąć, nie może być z nim porównane. Modlitwa zachowuje duszę w młodości łaski ..
Życie czynne jako niższe powinno służyć życiu kontemplacyjnemu, ponieważ to, co niższe, zostało stworzone dla tego, co wyższe. Życie czynne jest stworzone dla życia kontemplacyjnego, nie zaś odwrotnie. Życie kontemplacyjne sprzeciwia się życiu czynnemu, gdyż dzięki modlitwie poskramia ferwor pracy, żar pokusy. Łaska kontemplacji jest wspanialsza, gdyż jest bliższa Bogu, którego kontemplujemy. Kaganek bez oliwy jest jak aktywność bez nabożności. Wszelka aktywność jest bez smaku, jeżeli brakuje jej nabożności.
Jednym z głównych tematów kazań była jeszcze raz lichwa, owo nieszczęście, które dotykało zwłaszcza najsłabszych. Ubodzy, wydziedziczeni, cierpiący i "ostatni", byli przedmiotem szczególnej troski Antoniego, który robił wszystko, aby im przyjść z pomocą. Przykładem jego działania na rzecz cierpiących jest interwencja u Ezzelina III Rzymskiego, władcy Werony i okrutnego tyrana.
Wizja Dzieciątka Jezus i śmierć
Na przełomie maja i czerwca udaje się do Camposampiero, miasteczka położonego w pobliżu Padwy, niedaleko klasztoru Braci Mniejszych. Panem był tutaj jego przyjaciel, hrabia Tiso, który zaprosił go, aby przez kilka dni odpoczął po uciążliwej pracy przy hrabim Ezzelino. Właśnie tutaj Antoni ujrzał Dzieciątko Jezus, trzymał Jego w ramionach i rozmawiał z Nim. Zdarzyło się to nocą. Hrabia Tiso usłyszał przez drzwi swego pokoju dwa głosy: Antoniego i drugi delikatny głos dziecka. Zdziwiony; spojrzał przez judasza i zobaczył świętego, który trzymał na ręku małego Jezusa - prawdziwe Dzieciątko z krwi i kości.
Noce Antoni spędzał w swojej celi, w ciągu dnia mieszkał w chatce, którą hrabia Tiso kazał zbudować na konarach wielkiego drzewa, orzecha ukrytego w lesie. Mimo spokoju i ciszy panujących w Camposampiero, choroba Antoniego czyniła nieodwołane postępy. Przeczuwając rychłą śmierć, poprosił, aby pozwolono mu wrócić do Padwy. 13 czerwca 1231 roku Antoniego zawieziono na wozie do klasztoru w Arcella. Przybył tutaj upalnym popołudniem i został zaniesiony do swojej celi. Starczyło mu jeszcze świadomości, aby odmówić kilka modlitw do Maryi i Jej Syna Jezusa. Po chwili, gdy zachodziło słońce, oddał ducha.
Jego śmierć spowodowała zamieszanie wśród braci i sióstr w Arcella, braci z klasztoru Santa Maria oraz mieszkańców różnych dzielnic: wszyscy chcieli zabrać ciało świętego i uhonorować go, budując wspaniały grobowiec. Musiały interweniować władze świeckie i kościelne: burmistrz, biskup oraz przełożony prowincji Północnej Italii. Ostatecznie zgodzono się, że przede wszystkim trzeba uszanować wolę Antoniego, który chciał być pochowany w kościółku Santa Maria. Tak też się stało 17 czerwca 1231 roku.
Już rok po jego śmierci, to znaczy 30 maja 1232 roku, papież Grzegorz IX ogłosił brata Antoniego z Padwy świętym i ustanowił jego święto na 13 czerwca (rocznica jego śmierci albo raczej narodzin do nowego życia w niebie). Podobno w chwili kanonizacji dzwony wszystkich kościołów w Lizbonie zaczęły uroczyście bić same, bez żadnego udziału ludzi. Także wszyscy mieszkańcy świętowali ten dzień. Tego samego roku rozpoczęto w Padwie budowę wielkiej bazyliki pod wezwaniem świętego Antoniego.
Wkrótce po śmierci rozpowszechnia się kult świętego. Jego grób staje się celem pielgrzymek i miejscem licznych cudów. Kult świętego zostaje w ten sposób nierozerwalnie złączony z jego grobem oraz z kościołem nad nim zbudowanym. W 1263 roku ma miejsce pierwsze badanie szczątków. Stwierdzono wówczas, że język świętego Antoniego nie uległ rozkładowi. W 1530 roku dokonano drugiego badania i podbródek świętego został umieszczony w relikwiarzu. Ostatnie badanie przeprowadzono w 1981 roku. Wystawiono wówczas na około dwa miesiące (6 stycznia - l marca) relikwie świętego, aby umożliwić wiernym oddawanie czci. Ekshumacja ta umożliwiła odtworzenie fizycznej sylwetki świętego Antoniego. Miał około 1,70 metra wzrostu, ciało proporcjonalne, twarz pociągłą i wąską, oczy osadzone głęboko, ręce długie i szczupłe.
16 stycznia 1946 roku papież Pius XII ogłosił świętego Antoniego z Padwy "doktorem anielskim" (doctor angelius).
Chleb ubogich
Chodzi o jałmużnę rozdzielaną wśród ubogich w postaci chleba, ku czci świętego Antoniego. Jest to pobożna praktyka i zarazem dobroczynne dzieło ustanowione przez don Antonio Locatelliego w 1887 roku, a następnie upowszechnione wszędzie tam, gdzie przebywają franciszkanie. Praktyka owa znana jest także pod nazwąpondus pueri
Urna z doczesnymi szczątkami św. Antoniego
Początki tego obyczaju wiąże się z cudem wskrzeszenia dziecka, które utopiło się w zbiorniku wodnym. Matka dziecka zwróciła się do Antoniego, aby je ratował, obiecując w zamian tyle zboża, ile ono waży. Potem rozdała ziarno ubogim, dając w ten sposób początek owej praktyce charytatywnej.
Ta praktyka religijna przewiduje we wtorek specjalne nabożeństwo ku czci świętego. Łączy się to z faktem, że pogrzeb świętego odbył się 17 czerwca 1231 roku, właśnie we wtorek. Szeroko rozpowszechnione jest obchodzenie trzynastu wtorków, co kojarzy wtorek, dzień pogrzebu, z dniem śmierci, która nastąpiła 13 czerwca.
Wizerunki
Nie ma oryginalnych dokumentów, które przekazywałyby nam rzeczywisty wygląd świętego Antoniego. Choć tradycja literacka przybliża nam obraz człowieka z wyglądu raczej prostego, nieco otyłego, wzrostu mniej niż średniego, nie zachował się jednak żaden portret Antoniego. Pierwsze cechy ikonograficzne Antoniego przypominają cechy świętego Franciszka: habit, książka w lewej ręce, twarz młodzieńcza i bez zarostu. Do nielicznych cech podstawowych z czasem dodano nowe elementy. Jednym z najczęściej spotykanych jest płomień, symbol Bożej miłości. Odmianą tego symbolu jest płonące serce na dłoni świętego. Lilia, symbol czystości - to inny element występujący często na obrazach świętego. Często przedstawiana jest również scena ukazania się Antoniemu Dzieciątka Jezus. Jej odmianą jest Maryja Dziewica podająca Antoniemu Dzieciątko, aby oddał Mu hołd. Poza świętym Franciszkiem, z którym widzimy go na wcześniejszych wizerunkach, Antoni występuje nieraz ze świętym Antonim opatem. W tradycji ikonograficznej często występuje także w stroju doktora i uczonego teologa. Więcej materiałów dotyczy natomiast jego sławy niezwykłego uzdrowiciela i cudotwórcy.